Któregoś dnia, niespodziewanie lub po długich namysłach, pojawia się w domu pies.
Pamiętam jak lata świetlne temu przywieźliśmy do domu mojego pierwszego psa, adoptowanego ze schroniska na Paluchu rocznego Brutusa. Miałam 13 lat, spore doświadczenie z gryzoniami, bezkręgowcami i pewnym kotem, ale nie bardzo wiedziałam, co się robi z psem, oprócz tego, że się go ma. No, fajnie. Mam psa – i co dalej?
To były zupełnie inne czasy – bez Internetu, behawiorystów zwierzęcych i armii kleszczy czyhająch na każdym trawniku. Brało się psa i był. Pies jadł, spał, chodził na spacery, czasem zeżarł fotel, futrynę drzwiową albo pracę domową z polskiego.
Mam takie jedno mroczne wspomnienie początkującej właścicielki psa… Poszłam do spożywczego po bułki, z psem, żeby przy okazji się wysikał. Smycz z psem przywiązałam do kraty w sklepowy oknie, dokonałam zakupu i nie-wiem-o-czym-myśląc wróciłam do domu. Bez psa, jakże by inaczej. Dopiero po kilku ładnych godzinach rodzina przypomniała sobie, że mamy psa, którego nie ma w domu. Biegiem, szybko!
Sklep już zamknięto, a on siedział tam sam, cichutko. Nikt się nim nie zainteresował, a on myślał pewnie, że znowu nie ma domu i jest niczyj. Spojrzałam w jego bursztynowe oczy, a on w moje szaro-zielone i zrozumiałam, że istotne jest nie tylko to, że ja mam psa. Ważne było, że on ma mnie.
Nie ma się czym chwalić, powiecie. Nieodpowiedzialna nastolatka, smarkula.
Tak, to prawda.
Dlaczego o tym piszę? To była dla mnie ważna lekcja. Potem przez długie lata pobrałam jeszcze niejedną lekcję bycia Człowiekiem dla mojego psa, ale ta pierwsza zapadła mi w pamięć najmocniej.
Rodzina, która dosyć wcześnie uznała, że dam sobie radę i już nie trzeba mnie wychowywać – oddała mnie pod opiekę Brutusa.
Pewnie nie raz słyszeliście popularny pogląd, że dzieci dobrze się chowają ze zwierzętami, pies uczy odpowiedzialności, to wychowawcze, kiedy dziecko ma przy psie swoje obowiązki itd.
Tak, pies potrafi być dla dziecka nie tylko wspaniałym towarzyszem zabaw, ale i opiekunem, przewodnikiem. Maluch, a potem młody człowiek, uczy się w relacji z psem uważnej komunikacji, cierpliwości, trenuje opiekuńczość, zrozumienie dla odmiennych potrzeb. Nabiera nawyku regularności w obowiązkach, które nie stają się przykrą koniecznością, bo są naturalnym elementem towarzyszenia psiemu przyjacielowi (karmienie, spacery, zabiegi pielęgnacyjne).
Dzieci, z natury bezpośrednie i spontaniczne, potrafią nawiązać ze zwierzętami unikalną więź, która sprzyja rozwojowi empatii i wrażliwości na zależność słabszej istoty; te umiejętności i cechy zostają z człowiekiem zwykle na całe życie.
Wreszcie – o czym łatwo zapomnieć, a co jest niezwykle istotne – czworonożny przyjaciel na różnych etapach swego psiego życia pomaga zrozumieć dziecku istotę przemijania i w łagodny sposób pogodzić się z nieuchronnym odchodzeniem.
Tego wszystkiego nie zastąpi nigdy najdoskonalsza technologia, aplikacja czy sztuczna inteligencja.
Z pewnością byłabym kim innym, gdyby nie ta psia edukacja. Jeśli ktoś skutecznie uczył mnie cierpliwości, czułości, delikatności, wyrozumiałości, bezinteresowności, tolerancji, odpowiedzialności i odwagi – to był to pies. Nie on jeden, ale jako pierwszy. Przez niemal 17 lat uczył mnie radości, dziwienia się, szaleństwa i spontaniczności. To dzięki niemu, wbrew metryce, nadal bywam radosnym dzieckiem i postrzeloną dziewczyną.
Przez kolejne lata dowiedziałam się, że pies służy m.in. do aportowania piłeczki, dojadania nielubianej wątróbki z obiadu, wspólnych wagarów nad Wisłą, letnich włóczęg po lasach, pierwszych randek z właścicielem pewnego jamnika, przynoszenia upolowanych nornic i zlizywania z mojej twarzy łez.
Niemal zawsze byliśmy razem. Dorastałam, kończyłam szkoły, studia, przeprowadzałam się, zmieniałam pracę i swoje życie. On był ten sam, tylko bardziej siwy na pysku, bardziej zmęczony na spacerze, bardziej zdezorientowany w nowych miejscach.
Kiedy 17 lat później zabrakło Brutusa, wiedziałam już na pewno, do czego służy pies.
Otóż, pies służy do kochania.
Tekst powstał z myślą o tych z Was, którzy rozważają przyjęcie do domu psa, a mają i/lub planują mieć dzieci. Nie bójcie się; wprawdzie psiak w domu czasem oznacza małe trzęsienie ziemi i kupę wyzwań (a w wieku szczenięcym wyzwaniem bywają też kupy na środku salonu), ale czy całe życie nie jest wyzwaniem? Pies to przede wszystkim inwestycja w najpiękniejsze wspomnienia Waszych dzieci, w ich rozwój, wrażliwość i empatię.
Tekst dedykuję tym z Was, którzy gdzieś w środku nadal są dzieckiem, pamiętają swojego pierwszego psiego przyjaciela i to, ile dla Was znaczył.